Miałam się w to nie mieszać. Miałam nie pisać. Zazwyczaj nie lubię tematów, o których piszą wszyscy. Unikam ich. Nie wchodzę w bieżące spory. Nie piszę o aborcji, o szczepieniach, o uchodźcach, mam swój plan i swoje tematu, ale tym razem nie mogłam się powstrzymać. Brzuch. Jeden brzuch, a mówi o nim pół Polski. Internet huczy. Przeciwnicy i zwolennicy. Media podchwytują. Newsweeki piszą. Blogerzy piszą. Wszyscy. Wszystko przez jeden brzuch. Wiecie czyj, prawda? 🙂

 

Ania Lewandowska. I jej brzuch miesiąc czy 1,5 miesiąca po porodzie. Że płaski, że wysportowany, że wprowadza w kompleksy inne matki, że nie powinna. Że przecież ona ma wszystko (opiekunki, pomoc, czas), a zwykłe matki między jedną, a drugą pieluchą, zupką i ulewaniem nie mogą tego mieć. Że bezczelna, że źle kobietom robi. Fascynują mnie te komentarze, bo przeczą wszelkiej logice. Dlaczego przed ciążą nie porównywałyśmy się do zawodowych sportowców, a teraz nagle zaczęłyśmy? Przecież wiele z nas mogłoby tak wyglądać przed ciążą i po ciążą, gdybyśmy wybrały sport jako swój zawód! Gdybyśmy trenowały od dziecka! Wybrałaś bycie lekarzem, prawnikiem, HRowcem, to z oczywistych względów nie będziesz mieć ciała sportowca. Chyba, że masz wielkie szczęście w genach albo sporo czasu po pracy. Tak jak Ania Lewandowska raczej nie poprowadzi za mnie projektu badawczego, a za Ciebie nie przeprowadzi operacji albo sprawy w sądzie. Bo to nie jest jej zawód!  Do tego dochodzą moje ulubione komentarze, że już się „szlaja” bez dziecka! To przeczytałam nawet na naszym profilu, który daleki jest od hejtu na Anię Lewandowską czy na kogokolwiek innego! Że się szlaja bez dziecka, bo mecz męża ważniejszy! Że na pewno zostawia małą opiekunce, bo myśli tylko o sobie, swojej karierze i oczywiście swoim pięknym brzuchu!

 

Czytam to wszystko i zastanawiam się, w jakim kierunku idziemy? Walczyłyśmy o odczarowanie macierzyństwa i o macierzyństwo bez lukru. O prawo do depresji, o prawo do tego, że dziecko czasem irytuje, kupy nie pachną lawendą i czasem masz dość, gdy znów wstajesz w nocy, a maluch ryczy i ryczy. Dążymy do tego i coraz częściej to mamy. Nie musimy udawać. Ale nie popadajmy ze skrajności w skrajność! Czy tego chcemy czy nie, nie wszystkie matki będą miały depresję, nie wszystkie będą miały problemy z karmieniem piersią, nie wszystkie będą mieć obwisły brzuch po ciąży… Czasem to zrządzenie losu, czasem to szczęście, czasem to efekt ciężkiej pracy (zwłaszcza ten brzuch:)). Nie czuję się obrażona brzuchem Ani Lewandowskiej, chociaż mojemu do jej bardzo daleko! Nie wpędza mnie w kompleksy, nie budzi we mnie chorej zawiści. Patrzę na nią z przyjemnością. Patrzę na nią jak na uśmiechniętą młodą mamę, która kocha to, co robi. Ona robi sport! Ja też kocham to, co robię. Badania marketingowe, które mogę realizować we własnej firmie dla klientów, których lubię, bloga, którego uwielbiam i cukiernię, dla której oddałam nawet urlop macierzyński (czasem mnie to wkurza – przyznaję!). Tak jak Ania ćwiczyła w ciąży i po porodzie (to jej praca!), ja w ciąży i po porodzie pracowałam! Pewnie dlatego nie miałam czasu na ćwiczenia i przytyłam w ciązy … uwaga… prawie 20 kg!!!! Czy poszłam się przez to rzucić z mostu??? Nie! Wolałam w ciąży robić projekty, a potem pomagać Łukaszowi w DESEO, byśmy wreszcie wyszli na prostą. Nie mam pretensji do losu, nie mam do siebie – ogarnę mój brzuch w swoim czasie! Czułam się świetnie w ciąży i czułam się dobrze po porodzie. Miałam gorsze dni – pewnie jak każda z nas, pewnie nawet Ania Lewandowska je ma! Ale 2 dni po porodzie pisałam służbowe maile, z tygodniową Jagodą ruszyłam do pracy do DESEO, a na pierwszy wyjazd wyjechaliśmy jak miała 2 tygodnie! Nie po to, by komuś coś udowodnić. Nie po to, by wpędzać innych w kompleksy, ale dlatego, że tak chciałam! Miałam spokojne dziecko i miałam siłę, by robić coś więcej niż tylko karmić i zmieniać pieluszki. To moja sprawa! Nie widzę powodów, by za to wszystkich przepraszać. Dajmy sobie prawo do złego nastroju, depresji, smutku, obwisłego brzucha, cellulitu i piersi zmienionych karmieniem, ale dajmy sobie też prawo do radości, uśmiechu, macierzyństwa z lukrem i robienia tego, na co mamy siłę i ochotę bez wyrzutów sumienia. Zwłaszcza, jeśli możemy robić to z dzieckiem obok. Śmieszą mnie te komentarze, że na pewno zostawia dziecko – a co, to na siłowni nie można postawić wózeczka, bujaczka czy nosidełka? Gorzej niż położyć dziecko w wózku w domu???

 

Przestańmy się oceniać za to, że się różnimy! Przestańmy zarzucać kłamstwo i udawanie! Czytam – no tak, ona ma czas ćwiczyć, bo ma opiekunki, sprzątaczki i milion innych osób do pomocy! A ja? Co ze mną? Jagoda jest ze mną prawie 24 h – dopiero ostatnio zaczynam zostawiać ją babci, by popracować. Miałam czas pracować, pisać bloga i robić uśmiechnięte selfie (tylko bez brzucha;)) – czy ja też kłamię? Czy mi też pomaga milion osób? Jakoś ich nie zauważyłam! Przestańmy się oceniać za brak czapeczki, za to czy karmi piersią i kiedy się „szlaja” bez dziecka! Przestańmy się oceniać na podstawie pobieżnych informacji! Póki nikogo nie krzywdzimy, póki nie krzywdzimy naszego dziecka, to tylko nasza sprawa, czy jesteśmy na wychowawczym 3 lata czy wracamy do pracy po 2 miesiącach! Czy mamy fałdki czy kaloryfer na brzuchu. Czy cycki nam obwisły czy zrobiłyśmy sobie nowe. Czy jak dziecko śpi czytamy książki, śpimy, pracujemy na komputerze czy ćwiczymy na siłowni. Czy wysypiamy się po 8 godzin czy śpimy 4, bo tak wybrałyśmy.  Odczepmy się zatem wreszcie od Ani Lewandowskiej i dajmy matce żyć tak jak lubi! KAŻDEJ!