“I co? Jak tam z dwójką? Jak nowy bobas? Dużo płacze?”…
“Prawie wcale”…
„A w nocy jak? Często się budzi czy daje pospać?” – pyta, a ja przez chwilę zastanawiam się, co odpowiedzieć… Śpi, śpi tak dobrze, że aż sama w to nie wierzę i każdej nocy wypatruję podstępu. Ale przecież nie wypada tak zachwalać, nie wypada w pierwszych miesiącach nie mieć problemów z maluchem, nie wypada mówić, że jest super hiper nocą z 1,5 miesięcznym niemowlęciem w domu. Po szybkim namyśle:
„A nie narzekam. Raczej dobrze śpi. A Twoja?” – szybko przerzucam piłeczkę, badam grunt..
„Ostatnio nawet 10 godzin bez przerwy!” – oddycham z ulgą, czyli 0bie mamy macierzyństwo z lukrem, takie, co niby nie istnieje, które jest tylko wymysłem głupich seriali i jeszcze głupszych reklam.
Mam w domu spokojne, pogodne dziecko. Bez kolek. Bez problemów z brzuchem. Bez ryku, płaczu, bez nadwrażliwości na bodźce. Karmię piersią i idzie nam to dobrze od pierwszych godzin po porodzie. Córeczka przybiera na wadze i uśmiecha się coraz szerzej. Zabieram ją do restauracji, na spacer, do znajomych, jadę z nią samochodem albo pociągiem. A ona obserwuje albo się uśmiecha. A ja? Cieszę się, ale czasem nasłuchuję i węszę podstęp. Czasem zastanawiam się czy wszystko z nami OK. Bo przecież ciągle mi mówią, że takie dzieci nie istnieją? Bo przecież już kilka razy usłyszałam, że to jakieś skrajne przypadki i wyjątki od reguły…. Bo regułą są niemowlaki płaczące, nie dające się odłożyć do łóżeczka, z kolką i wymagające nieustającego noszenia na rękach. A Ty kobieto, matko z uśmiechniętym, cichym maluchem lepiej się nawet nie wypowiadaj, bo to jakieś dziwadło jest!
Macierzyństwo bez lukru. Pokażmy, jak jest naprawdę. Pokażmy, że te urocze bobaski z reklam pieluszek i słoiczków dla dzieci to mrzonka. Te mamy uśmiechnięte przy karmieniu, z rozmarzeniem głaszczące główkę bobaska to iluzja. Te mieszkania wysprzątane i długie spacery po parku. Nie wmawiajmy kobietom, że macierzyństwo to bułka z masłem i babeczka z kremem. Pokażmy, że jest ciężko, że jest trudno, że musisz zapomnieć o sobie, że nie masz kiedy się wysikać i kiedy iść pod prysznic. Że jest baby blues i depresja, że dzieci płaczą, krzyczą i czasem nie potrafisz ich uspokoić. Wiem, że tak jest. Ale CZASEM, a nie zawsze. Wiem, że są takie maluszki. Niektóre, a nie wszystkie. Wiem, że czasem przy najlepszych chęciach ze strony i mamy, i rodziny poporodowy dół dopada nagle i trzyma zbyt mocno. Wiem, że dzieci potrafią budzić się co dwie godziny albo częściej. Maks też się często budził. Ale coraz częściej mam wrażenie, że poszliśmy za daleko. Że popadliśmy ze skrajności w skrajność. Że zamiast macierzyństwa z reklamy, w której kupa dziecka pachnie fiołkami, a mama o każdej porze dnia i nocy wygląda jak modelka, jest uśmiechnięta i zawsze cierpliwa, stworzyliśmy macierzyństwo bez lukru, a rodem z horroru: niemowlak wrzeszczący wniebogłosy i wykończona, płacząca matka. Straszymy: „zobaczysz, skończy się Wasze podróżowanie / imprezowanie / życie towarzyskie / ten porządek w mieszkaniu jak z magazynu”. Słyszymy, że każda matka musi mieć spadek formy, a te, które są po prostu szczęśliwe (chociaż czasem również zmęczone), po prostu udają. Nie są prawdziwe.
A ja się nie zgadzam się. Nie zgadzam się na popadanie ze skrajności w skrajność. Nie zgadzam się na sugestie, że spokojne dziecko to jakiś wybryk natury. Nie zgadzam się na sugestie, że szczęśliwa, uśmiechnięta mama bez depresji i baby bluesa to oszustka i aktorka. Dajmy sobie prawo do macierzyństwa bez lukru, do płaczu, do zdenerwowania, do rozciągniętych dresów i poplamionych mlekiem bluzek, do nadmiernych kilogramów i rozstępów (mi też towarzyszą!), do wydzierających się dzieci, do smutku, płaczu, złości, ale dajmy sobie prawo również do macierzyństwa z lukrem… Do cieszenia się uśmiechniętym bobaskiem jak z reklamy, do powiedzenia „moje nie ma kolek / moje przesypia noc/ moje mało płacze” bez wyrzutów sumienia, bez obawy, że kogoś urazisz, bez ryzyka, że ktoś zaraz niemal wmówi Twojemu dziecku chorobę, bo przecież takich stworzeń na ziemi nie ma!!! Dajmy sobie prawo do tego, by cieszyć się swoją bajką bez oglądania na innych. Dajmy sobie prawo do frustracji, ale również do ich braku. Do rozkoszowania się czasem z maluchem – jedynym, niepowtarzalnym, do chodzenia na spacery i do cieszenia się macierzyństwem. Moje smakuje jak słodki muffinek z czekoladową polewą. I mam do tego prawo!
Nie wierzę, że tylko ja tak mam. Wierzę, że jest Was tu całkiem sporo. Prawda dziewczyny??? 🙂 Powiedzcie, że tak!
29 Comments
Krolik
Moj synek ma 2miesiace. Przez cala ciaze wiele osob straszylo mnie ze czeka mnie dramatyczna rewolucja w zyciu, ze nieprzespane noce, ze brak zycia tylko pieluchy, karmienie, placz, kolki i okazjonalny sen. Ze juz mi wspolczuja. Tak, spij kiedy dziecko spi brzmialo jak mantra. Nie powiem balam się co bedzie po porodzie. Pracowalam do 8 miesiaca i ostatnie tygodnie ciazy okazaly sie naprawde meczace, podobnie jak dochodzenie do siebie po niespodziewanej cesarce. A rewolucja ktora miala wywrocic moje zycie do gory nogami…po 8 latach pracy prawie bez urlopow i po nascie godzin dxiennie w biurze hmmm najwieksza rewolucja byl fakt ze zarezerwowalam czas dla dziecka, siebie i meza czas który dal mi wolna glowe od pierdyliarda problemow w pracy do rozwiazania na juz a skoncentrowanie sie na tej malej istocie dla ktorej z mezem jestesmy calym swiatem. Owszem zdarzaja sie dni kiedy prysznic biore o 18:00 🙂 pije zimna kawe inke przegryzajac zimna parowka bo Maly potrzebuje mojej uwagi, ale to dlatego mamy macierzynski by sie ogarnac a poza tym Jak porównam ten czas do 8lat jedzenia 1 posilku dxiennie bo stres, bo terminy bo wszystko dla wszystkich na juz a ja nie jestem w tym istotna. To teraz mam dla kogo byc istotna, wazna i potrzebna i moge nie spac, moge jesc zimne parowki, i kapac sie o glupich porach ale mam wiekszy i wazniejszy priorytet by tak zyc. Co wiecej Mlody sypia super, kolki byly moze ze 2 razy, ucze sie lepszej organizacji i to jest super bo widze ze nawet czas wolny ktory jesli mialam to marnowalam. Jest zupelnie inaczej niz mi mowiono i ciesze sie (to za malo powiedziane) z tej zapowiadanej wielkij rewolucji jaka dal mi moj synek. To wielowymiarowo budujace macierzyństwo.
Natalia
Super 🙂 a wiesz, co ja jeszcze myślę i ciekawa jestem czy się zgodzisz… że czasem poziom zmęczenia macierzyństwem zależy od tego jak męczącą miałaś wcześniej pracę. Jeśli wcześniej nie pracowałaś, tylko np. studia, ogarnięcie domu i męża (a ile trzeba ogarniać dla 2 dorosłych osób??;)) albo miałaś pracę bez stresów 8-16.00 i do domu czas wolny, to potem możesz przeżyć lekki szok 😉
A jak w pracy zasuwasz, po nocach raporty piszesz, niedosypiasz, użerasz się z klientami itd, to nagle doceniasz ten inny, macierzyński rodzaj zmęczenia 😉 ciekawa jestem co sądzisz, bo z Twojego opisu wynika, że przed dzieckiem pracowałaś duuużo;)
Krolik
Myślę, że tak – zgadza się, przy czym faktycznie tak jak w wypadku opisu Magdy (poniżej), może się zdarzyć że nasze dziecko jest trudniejsze do ogarnięcia niż nasza nawet najbardziej wymagająca praca…takiego układu nie zazdroszcze. Także cieszę się co mi dano i pewnie jestem szczęściarą – właśnie kurzawa za oknem, młody śpi, a ja planuje nasze pierwsze wspólne wakacje i wypady na 2017. Jest dobrze 🙂
mamduzarodzinke
Hej, super post. Ja mam 4 dzieci. 10 i 7 lat i teraz bliźniaczki 4 miesieczne. Właśnie wrociliamy z cudnych wakacji cała gromadka. Wczesniej wspolne przedluzone weekendy. Za 2 tyg Praga. Dziewczynki pogodne, a mama szczesliwa. Da się. Jedyny problem to że nie mieścimy sie w pokojach hotelowych 😉
Natalia
O wow! :)to Ty jesteś bohaterką! 🙂 z taką gromadą!!! 🙂 fakt z czworką podróże muszą być trudne, jeśli chodzi o nocleg… z nami teraz są w podróży znajomi z trójką dzieci (8,6, 3 lata) i nawet oni narzekają, że zwykle ciężko, bo trzeba od razu brać znacznie droższe pokoje rodzinne, itd. Pewnie najlepiej wynająć mieszkanko, co? 🙂
Big Mama
Witaj Natalia, trochę Ci zazdroszczę, niestety mój pierworodny miesięczniak ciągle płacze, męczą nas kolki, za nami trudny i ciężki poród. Chciałabym móc powiedzieć to co Ty, bo podczas ciąży nie chciałam wierzyć, że może być aż tak źle i ciężko. No, ale nic walczymy dalej i jesteśmy dobrej myśli. Btw w planach mamy kilka podróży z Małym także dzięki za super wpisy, są bardzo pomocne. Nie poddamy się. 🙂
Natalia
Hey! 🙂 współczuję kolek zatem i trudnego porodu 🙁 ja przyznaję, że przy Jagodzie to oddałam poród walkoverem i po pierwszej cesarce (spadek tętna u Maksa), od razu poszłam na cięcie.. kolki z tego, co słyszałam dość szybko mijają, więc trzymam kciuki, by te podróże udały się jak najszybciej 🙂
Sylwia Jedynak
Nie jesteś sama:-) Mam cudowną trójkę (4,11,17 lat) Nie wiem co to kolka, nieprzespana noc, depresja poporodowa. Kilka razy w roku podróżujemy razem i zawsze jest wyjatkowo i cudnie. Każdego dnia dzieci dają mi tyle radości, że ciężko mi czasem uwierzyć, jaką szczesciara jestem. Oczywiście nie jestem idealem i piekle się, jak dokazuja ale tych chwil jest mało. Teraz oczekuje czwartego Skarba i mam ogromną nadzieję, że wda się w rodzeństwo 🙂 pozdrawiam ciepło
Sylwia
http://www.jedynkagotuje.blogspot. com
Natalia
ooo wow, super!!!:) Taki komentarz z ust mamy trójki dzieciaków! 🙂 i jeszcze w ciąży z czwartym – mega! 🙂 czyli teoria, że jak jedno jest łatwe w obsłudze to kolejne nie, u Ciebie jak widać nie zadziałała! 🙂 wszystkiego dobrego na Nowy Rok dla całej gromadki 🙂
Kitty
A więc mój szkrab ma 16mc i jeszcze nie przespaliśmy całej nocy… Generalnie długotrwały brak snu niestety odbiera sporo energii… Ale i tak jestem zakochana po uszy😍 Wychodząc maluje usta na czerwono, mąż je codziennie obiad a w domu całkiem ogarnięte – wiec nie jest tak zle jak straszyli😉 Cały dzień w piżamach, bez makijażu, z bałaganem bez wychodzenia w domu? Kurczę ani razu przez ten czas, wiec ta wizja mnie wręcz pociąga zamiast przerażać – gdy tak mi nakreślono rzeczywistość młodej mamy😜
Natalia
Mój Maks też nie spał chyba do 2 lat 😉 kurczę już nawet nie pamiętam 😉 ale na pewno już nie jadł z piersi (a karmiłam do roku), a budził się i robiłam mu butelki z mlekiem, ale ja jestem zdania, że do małej ilości snu można przywyknąć 😉
ola
jakbym czytała o sobie i Oliwce:)
magda
A ja bym odbiła piłeczkę – mi mówiono jakie macierzyństwo jest super a 2 lata był koszmar. Mała płakała po kilkanaście godzin dziennie, darla się, nie chciała piersi, w wózku nie chciała jeździć, w samochodzie, w nocy jak godz przespala to cud. Od lekarza do lekarza co jej jest bo ‘normalne’ dziecko bierze pierś i śpi. Także uważam że powinno się mamy na to przygotowywać bo mnie nie przygotowano. A wolałbym się rozczarować w drugą stronę. Teraz mi słabo na myśl o drugim.
Natalia
🙁 no to faktycznie nie zazdroszczę 🙁 a powiedz, lekarze znaleźli przyczynę? bo np. u naszych bliskich znajomych mała też była strasznie płacząca i fizjoterapeuta powiązała to ze zbyt szybkim porodem i szokiem u dziecka (poród postępował, ale lekarze chcieli przyśpieszyć i mama dostała oksytocynę, po której dziecko praktycznie wyskoczyło:/)… u Was znaleźli jakąś przyczynę czy po prostu powiedzieli, że taka jej uroda?
Dominika Gałuszka
Jakbym czytała o moim pierwszym synu. Drugi już postanowił nam trochę utrudnić życie, ale my się nie dajemy. Właśnie wróciliśmy z weekendu w Pradze… Nie było lekko, ale niczego nie żałuję. A po cichu mam nadzieję, że Młodszy kiedyś nauczy się co to znaczy siedzieć 🙂
Pozdrawiam
Dom Gal
https://ich3ija.wordpress.com
Natalia
Na pewno będzie lepiej!:) grunt to się nie dawać i to jest super podejście 😉 mi za to Jagoda uświadomiła, że Maks wcale nie był tak prosty w obsłudze jak sądziłam 😉 w końcu chyba do jego 2 roku życia może kilka nocy przespałam 😉
Klaudia
Coraz lepsze Twoje teksty!:) Ja też nie narzekam, ba! Bardzo podoba mi się bycie mamą i ten czas z maluchem. Różnie jest, czasem z górki, czasem pod, ale jest pięknie 🙂
Natalia
No właśnie poza skrajnymi przypadkami myślę, że sporo zależy od tego, co mamy w głowie. Tak jak mi powiedziała moja przyjaciółka: “pamiętam, że Maks płakał i wisiał na cycku, ale Ty miałaś nadal pogodne podejście”… oczywiście wiem, że czasem to pogodne podejście nie wystarczy, ale nie róbmy z macierzyństwa zawsze orki 😉 pozdrowienia i dużo radości, nie tylko macierzyńskich w 2017 🙂
LiLi Ess
Z pewnością tak jest, jest wiele spokojnych wyluzowanych szczęśliwych matek, ale jest też zalewająca i to nie tylko matki depresyjna fala, stąd te wszystkie dołujące gadki. Rozgoryczeni ludzie snujący się jak bezkształtne cienie w chińskim smogu zatruwają toksycznym jadem innych, tych którzy wciąż widzą gdzies w oddali na błękitnym niebie horyzonty sowich marzeń. Nie dajmy się trucicielem !!!
Natalia
ale żeś to poetycko opisała!!!! 🙂
LiLi Ess
A tak jakoś samo wyszło właśnie pakuje walizkę juteo ruszam na Pekin 🙂 a tam podobno smog szczypie w oczy
Natalia
Bosko!!! 🙂 dzięki Bogu my pakujemy walizkę i ruszamy jutro na Bangkok!;) bo inaczej zeżarłaby mnie zazdrość ;))) Łukasz był ostatnio w Chinach i bardzo mu się podobało i jedzenie mega smakowało 😉
Ania | Wrzosy w podróży
No ja jestem przeciwieństwem twojej sytuacji i moje początki macierzyństwa są totalnie bez lukru 😉 nawet post o tym napisałam jak jest źle! Jednak jestem świadoma, że cudowne niemowlaki istnieją i jak się takie trafia trzeba się tylko cieszyć i korzystać z życia 😉
Natalia
Hey Ania, właśnie przeczytałam Twojego posta – no faktycznie, nie miałaś łatwo.. mam nadzieję, że z czasem maluch będzie łaskawszy dla Ciebie.. a co mówią lekarze? Czy jej płacze i nadwrażliwość ma związek z tym, że urodziła się przed czasem? Znalazłaś już dobrego pediatrę? Jakby co, to nasza wydaje się bardzo rozsądna – chodzę do niej z Maksem już ponad 5 lat 😉 jakby co, daj znać, to Ci podam na priv 🙂
Ania | Wrzosy w podróży
Hej 🙂 w końcu mam chwilę by odpisać 🙂 pediatrę zmieniłam, poza tym jestem z Poznania, więc do waszego troszeczkę byłoby mi daleko hehe. Z wcześniactwem raczej nie ma nic wspólnego to, że sporo płacze i jest wrażliwa. Taki model podobno mi się trafił, że wymaga 100% uwagi i nie lubi zmian 🙂 Co ciekawe moja mama mi powiedziała, że jako niemowlak też byłam nieznośna, więc chyba genetyczne ;] W każdym razie powoli jest lepiej i oby tak już tylko było :)) Szczęśliwego Nowego dla Was!
Natalia
Trzymam kciuki zatem!!! 🙂 nie wiem skąd wywnioskowałam, że piszesz z Warszawy 😉 a jak Poznań to zazdroszczę ramenów w Yetztu i pierogów w A nóż widelec – uwielbiam! 🙂 również wszystkiego dobrego w 2017, niech Maluch będzie łaskawszy :)))
Gosia
U mnie początki były trudne. Mała się budziła była nieodkladalna do łóżeczka. Slabo przybierala na wadze. Ale się nie zrażałam. Jak wyluzowalam wyjechałam z nią na kilka dni w góry ( miała dwa miesiące ) zaczęła lepiej funkcjonować. Czasem nawet przesypia całe noce. Czasem budzi się co dwie godziny. Teraz ma 7 msc jest szczęśliwym bobasem. Zabieramy ją wszędzie – knajpy, sklepy – choć tu wole sama na spokojnie pooglądać rzeczy 🙂 chodzimy na zajęcia dla małych dzieci odwiedzamy znajomych. Podróżujemy po Polsce właśnie wróciliśmy z pierwszych zagranicznych wakacji.
Czasem jestem nie wyspana i wyglądam jak zombie i czasem mam bajzel w domu. Ale często podłoga lśni a ja wyglądam jak milion dolarów. Miałam to szczęście ze nie przytyłam w ciąży nie mam rozstępów a brzuch miałam jak Anna Lewandowska przy zerowym nakładzie pracy dwa miesiące po porodzie.
Nie należy dać się zwariować i nie trzeba słuchać dobrych rad jak to konczy się życie. I że z dzieckiem to tylko pieluchy i kupa. Jak chcemy mieć pieluchy i kupe to mamy.
Natalia
:)))) najlepszy komentarz ever!!!! :))) bardzo mi się podoba!!:) i zazdroszczę brzucha!!!:)
Agnieszka
Brakowało mi takiego tekstu! Mam takie same przemyślenia. Czuję się zalana negatywnymi doświadczeniami matek, z którymi nie potrafię się utożsamić. To odświeżające przeczytać w końcu coś pozytywnego na temat wczesnego macieżyństwa. Oczywiście bywa trudno, ale generalnie jest cudownie! Nauczyłam się spać z przerwami, bez problemu znajduję czas dla siebie i jednocześnie spełniam się w roli matki. I prawdą jest, że boję się mówić na głos o tym, jak mi to wszystko łatwo przychodzi, o tym że moje dziecko jest z tych mniej wymagających. Pamiętam jaka byłam przerażona w ciąży, przygnieciona przestrogami doświadczonych znajomych. Myślałam, że po porodzie moje dotychczasowe “ja” się skończy, że będzie już tylko dziecko. Nic z tego się nie sprawdziło! No może nie nic, ale to już kwestia podejścia. I to chyba jest sedno sprawy – to jak postrzegamy nasze życie ma moc sprawczą. Ja staram się skupiać na pozytywach, podchodzić do spraw na luzie i wierzę, że takie podejście przekłada się rownież na szczęście dziecka.