Spis treści
- TOP MOMENTS NASZEJ 6 TYGODNIOWEJ PODRÓŻY – czyli TO TRZEBA ZOBACZYĆ:
- 1) SNURKOWANIE Z ŻÓŁWIAMI NA ARCHIPELAGU GILI – INDONEZJA
- 2) KULINARNE ZWIEDZANIE SINGAPURU
- 3) REJS PO INLE LAKE – BIRMA
- 4) SKUTEREM PO BAGAN – BIRMA
- 5) GARDENS BY THE BAY – SINGAPUR
- KULINARNE HITY:
- SINGAPUR – food courty i wszystkie smakołyki na czele z pierożkami dim sum, won ton i zupami w DIN TAI FUNG
- WAHA Kitchen w Hotelu Kosenda w Dżakarcie i jego świetny płaski makaron kway teow, którego potem bezskutecznie szukaliśmy w całej Indonezji
- Mango Sticky Rice na ulicy w Chinatown w Bangkoku – niedoceniane we wcześniejszych latach, tym razem totalnie podbiło moje serce!
- WODA KOKOSOWA – w Tajlandii, w Singapurze, w Indonezji – za niczym innym tak nie tęskniłam podczas 2 tygodni w Birmie!
- CO NAS ROZCZAROWAŁO / IRYTOWAŁO?
- 1) CENY W BIRMIE
- 2) CWANIACTWO W OKOLICACH INLE LAKE
- 3) KORKI I RUCH ULICZNY W INDONEZJI
- Podobne wpisy
6 tygodni w podróży. Niby długo, a jednak zleciało całkiem szybko. Dla wielu niewyobrażalnie długi urlop, na który z uwagi na zobowiązania zawodowe większość nigdy nie pojedzie, dla niektórych całkiem krótki wypad, bo wyjeżdżają na kilka miesięcy, rok, 2 lata.
Dla nas? Dla nas 6 tygodni to sporo. Tak się w każdym razie okazało… 6 tygodni to wystarczający czas, by nasycić się przeróżnymi miejscami, zwiedzić 3 kraje, obejrzeć kilkadziesiąt świątyń, zjeść setki azjatyckich potraw. To wystarczający czas, by po wycieczce odpocząć na plaży, nie robiąc nic poza pływaniem w oceanie, w basenie i wygrzewaniem się na piasku. 6 tygodni to dla nas wystarczająco długo, by zatęsknić za Warszawą i jej wszystkimi zaletami – rodziną, przyjaciółmi i znajomymi, pyszną, różnorodną kuchnią, wieczornymi wyjściami bez dziecka, sushi z przyjaciółkami i .. pracą, którą lubimy. 6 tygodni to wreszcie czas, by zatęsknić za czasem tylko we dwoje, bez dziecka 24h na dobę, czasem samemu, tylko dla siebie. Bo chociaż tak długie wakacje z dzieckiem to wielka radość i możliwość spędzenia z nim niesamowitego czasu, to hm… zastanówcie się kiedy ostatnio spędziliście 6 tygodni 24h na dobę ze swoim dzieckiem??? Jedna z moich przyjaciółek zauważyłam, że chyba tylko w okresie noworodkowym! Panowie, a Wy? Czy w ogóle mieliście kiedyś 6 tygodni non stop z dzieckiem? Chyba nie, co? 6 tygodni to masa cudownych momentów, ale czasem masz już ochotę nie słyszeć osiemdziesiąty raz: „Ale ja chcę kakao/ basen / bajkę / plażę / spać/ nie spać / nacisnąć guzik w windzie/ zamieszać kawę / wypić wodę” itd., itp.
Wróciliśmy w samą porę. Za nami Bangkok, Birma, Singapur, Indonezja, Bangkok. Masa zachwycających miejsc, masa chwil do zapamiętania, trochę irytujących sytuacji. Niezliczona ilość talerzy fried noodles, fried rice czy w wersji indonezyjskiej mie goreng i nasi goreng. Nie będę ukrywać: nie tykam fried noodles w najbliższym czasie! 🙂
Podróż, której momentami się obawialiśmy (bo Birma, bo złe warunki, bo malaria, itd.) przebiegła bez ŻADNYCH problemów natury zdrowotnej. Maks zaprawiony w bojach w Tajlandii, Kambodży czy Wietnamie, bez problemu zniósł Birmę i Indonezję, chociaż zwłaszcza w Birmie dziecko sprawiało, że nie zawsze czuliśmy się w pełni spokojni i wyluzowani: bezdomne psy latające wszędzie, rozwalone chodniki, gdzie zawsze można wpaść w jakąś dziurę i w ścieki, brudne toalety nie ułatwiają podróżowania z maluchem. Czujesz, że Twoja czujność jest włączona na 100%, dlatego z radością po Birmie wylądowaliśmy w ultra czystym i przyjaznym Singapurze 🙂
TOP MOMENTS NASZEJ 6 TYGODNIOWEJ PODRÓŻY – czyli TO TRZEBA ZOBACZYĆ:
1) SNURKOWANIE Z ŻÓŁWIAMI NA ARCHIPELAGU GILI – INDONEZJA
Bezapelacyjnie nasz numer 1! Cudowne przeżycie. Archipelag Gili położony tuż obok indonezyjskiego Lombok to najlepszy pomysł na beztroskie, rajskie dni. Biały piasek, turkusowa woda i te wielkie żółwie na wyciągnięcie ręki! Jeśli kiedyś będziecie w okolicy, ani chwili się nie wahajcie!
2) KULINARNE ZWIEDZANIE SINGAPURU
To głównie mój faworyt, bo Łukasz chyba aż tak nie zakochał się w Singapurze jak ja. Dla mnie miasto, które non stop je i do tego je pysznie, ma masę smaków do zaoferowania, masę interesujących konceptów gastronomicznych, a do tego fascynującą architekturę ląduje wysoko na liście faworytów!
3) REJS PO INLE LAKE – BIRMA
Chociaż na Inle Lake przeżyliśmy zarazem najbardziej irytujący moment podczas całej wyprawy (obrzydliwy obiad w przybytku nastawionym na bezczelne wyciskanie kasy z turystów), całodniowy rejs po jeziorze z dużą ilością słońca, lokalnym targiem i pięknymi widokami to jeden z najmocniejszych punktów Birmy.
4) SKUTEREM PO BAGAN – BIRMA
Bagan to miejsce, które wydaje się być scenerią filmu, aż trudno uwierzyć, że coś takiego naprawdę istnieje! Widoki zapierają dech w piersiach, a jeśli można je zwiedzać samodzielnie na rowerze lub na skuterze, robić wszystko w swoim czasie to tym bardziej nic tylko się cieszyć! Dla Maksa zwiedzanie na skuterze było jedną z największych przygód!
5) GARDENS BY THE BAY – SINGAPUR
Nie sądziłam, że ogród może robić TAKIE wrażenie. Może. To miejsce, a zwłaszcza Cloud Forest rzuca na kolana! Żałuję tylko, że nie dotarliśmy tam również wieczorem i nie zobaczyliśmy nieba rozświetlonego przez niesamowite supertrees.
Jak przystało na kulinarnych freaków, w podsumowaniu nie może zabraknąć jedzenia! 6 tygodni w Azji to z jednej strony raj, a drugiej może spowodować, że czasem masz dość, bo jest zbyt jednostajnie, znów ryż, znów smażony makaron i kurczak na ileś sposobów. Na pewno jadłabym i jadła w Singapurze, na pewno kulinarnie naszych oczekiwań nie spełniła Birma, trochę też nudziła Indonezja. Nie nasyciłam się (NADAL!) kokosami, ani odkrytym na nowo w Bangkoku mango sticky rice, które Maks nazywa moim ulubionym deserem 😉
KULINARNE HITY:
SINGAPUR – food courty i wszystkie smakołyki na czele z pierożkami dim sum, won ton i zupami w DIN TAI FUNG
WAHA Kitchen w Hotelu Kosenda w Dżakarcie i jego świetny płaski makaron kway teow, którego potem bezskutecznie szukaliśmy w całej Indonezji
Mango Sticky Rice na ulicy w Chinatown w Bangkoku – niedoceniane we wcześniejszych latach, tym razem totalnie podbiło moje serce!
WODA KOKOSOWA – w Tajlandii, w Singapurze, w Indonezji – za niczym innym tak nie tęskniłam podczas 2 tygodni w Birmie!
CO NAS ROZCZAROWAŁO / IRYTOWAŁO?
1) CENY W BIRMIE
Zdecydowanie za wysokie, nieadekwatne do jakości i w wielu przypadkach nastawione na wyciągnięcie jak najwięcej z odwiedzającego Birmę turysty. Pokoje hotelowe za 50-70 dolarów, pomimo, że wyglądały jak nory, remont w pokoju obok, brak podstawowych produktów na śniadanie. Oczywiście zdarzał się świetny smażony makaron z kurczakiem za 1,5 dolara (pozdrawiamy urocze “A little bit of Bagan”), ale w większości przypadków “with chicken” oznaczało mikroskopijne ilości mięsa, które ciężko było wręcz odszukać wśród makaronu.
2) CWANIACTWO W OKOLICACH INLE LAKE
Inle Lake to obok Bagan najważniejszy punkt zwiedzania Birmy, a zarazem miejsce, gdzie ciężko uniknąć mniejszych lub większych oszustw ze strony agencyjek turystycznych organizujących rejsy po Inle czy nawet przewodników, którzy Twoją łódkę prowadzą. Naciąganie turystów, cała masa sztucznych miejsc, pokazujących teoretycznie prawdziwe życie na Inle i “restauracje”, w których nie ma cen, za to jest OBRZYDLIWE jedzenie. To Inle było kroplą, która przelała czarę goryczy i skłoniła nas do napisania o brzydkiej twarzy turystyki.
3) KORKI I RUCH ULICZNY W INDONEZJI
Samochodem po Indonezji??? Raczej tego nie róbcie! Chyba, że macie nieograniczone pokłady cierpliwości, zdolności kierowcy rajdowego i nerwy anioła. Podróżowanie samochodem po Jawie i Bali, spędzanie w samochodzie całego dnia, by przejechać 200 km, morze skuterów, które nigdy nie patrzą w lusterka (albo ich nie mają), a wieczorami często jeżdżą bez świateł to wyzwanie – nawet dla kogoś, kto jak Łukasz prowadził w Tajlandii, Meksyku, Gruzji, Armenii, Albanii czy w Maroku. Indonezja to kosmos!
Poza tym, co nas wkurzało, sami też popełniliśmy trochę błędów, głównie związanych z … przepłacaniem i wydaniem pieniędzy całkiem bez sensu. W Birmie wybraliśmy się na trekking w okolicach Inle Lake, który z trekkingiem niewiele miał wspólnego i chyba nic ciekawego podczas niego nie zobaczyliśmy. W Indonezji na chwilę chyba zapomnieliśmy o tych doświadczeniach i znów daliśmy się podejść. Wycieczka do Green Canyon i Citumang w okolicach Pangandaran na Jawie kosztowała zdecydowanie za wiele i wcale nie wymagała przewodnika.
Czego żałowaliśmy? Pomimo prób, z uwagi na pogodę nie udało nam się zobaczyć wulkanu Bromo (a wygląda TAK) – wielogodzinne podjazdy samochodem i zero efektu tak nas zmęczyły, że następnego dnia zrezygnowaliśmy też z Kawah Ijen (niesamowite zdjęcia stamtąd możecie zobaczyć np. na blogu Chwytaj Dzień – o tu), które również planowaliśmy zobaczyć. Nie powiem jednak, że wkrótce wrócimy, by nadrobić… Wspaniale wspominamy cały wyjazd, ale nadal wśród naszych azjatyckich faworytów prym wiedzie Tajlandia i Kambodża… Do Indonezji, ani do Birmy wracać na razie nie planujemy. To miejsca, które warto zobaczyć, które mają sporo do zaoferowania – Indonezja jest bajeczna choćby na podróż poślubną, ale tyle innych miejsc na świecie!!! 🙂 Wrócić za to na pewno chcę do Singapuru… 🙂
12 Comments
marta.
Cudownie! Obym kiedyś mogła skorzystać z Waszych podpiedzi planując wyprawę właśnie tam!
Natalia - tasteaway.pl
Tego Ci życzę i bardzo, bardzo polecamy Azję! 🙂 My jesteśmy niezmiennie zakochani! Na początek najlepiej Tajlandia, bo łatwa w obsłudze, przyjemna dla turysty i tania 🙂 No i jedzenie najlepsze :))
NellN
Świetne relacje – lubicie podróżować jak my. Mamy w szczegółach zaplanowaną podróż Malezja+Singapur od dwóch lat i ciągle odkładamy – wydarzenia związane z azjatyckimi liniiami lotniczymi póki co wygrywają z marzeniami tej podróży – jakieś rady w tej kwestii?
Natalia - tasteaway.pl
Hey Nell! 🙂 dzięki za miłe słowa!! 🙂 my lecieliśmy Air Asia wielokrotnie i nigdy nie było żadnych problemów, teraz też lataliśmy… wiadomo, że staramy się wybierać te pewne linie – na dolot do Azji Emirates albo Qatar – a na miejscu lataliśmy sporo właśnie Air Asia (nie miała wcześniej żadnych wypadków) albo Thai Airways albo Vietnam Airlines… w zeszłym rokku zrezygnowaliśmy z wyprawy do Laosu (jak już byliśmy w Kambodży), bo nie chcieliśmy wsiadać do Lao Airlines, które nie jeden wypadek mają na koncie :/ Może dolot do Singapuru, a potem do Malezji już lądem? hm? 🙂
NellN
No wlaśnie rozważamy Emirates, Qatar wychodzi troche drogo… Choć nie szkoda nam troche dopłacić, zwłaszcza, że my wlasnie będziemy robic nieszczęsną trasę Amsterdam – Kuala Lumpur… A potem lądem rozważymy, choć to kawał trasy i na Kuala Lumpur się nie skończy, mamy całą Malezje w planach… a o malezyjskich busach tez już niejedno słyszałam 😛
Natalia - tasteaway.pl
Cała Malezja w planach brzmi świetnie 🙂 my uwielbiamy Azję, więc rozważaliśmy i Malezję, i Filipiny teraz, ale finalnie wygrała Indonezja 🙂 Warto obserwować co i jak, bo Emirates też mają jakieś fajne promocje 😉 pozdrowienia dla Was!:)
www.onourway.pl
Zakochałam się w Azji w tym roku będąc w Tajlandii i w Kambodży, teraz planuję kolejną wyprawę na kolejny rok. Podpowiecie gdzie najbardziej polecacie pojechać? Birma, Filipiny czy może Indonezja i może przy okazji jakieś miasto np. Singapur? Ja niestety mogę na max.3 tyg pojechać, ale zawsze lepsze to niż nic 🙂
Natalia - tasteaway.pl
My też się zakochaliśmy po Tajlandii i Kambodży 🙂 i przyznam, że nadal to nasze największe miłości 🙂 Singapur na pewno polecamy – boskie jedzenie!!! i niesamowicie nowoczesne miasto, które warto zobaczyć.. Birma nas nieco zmęczyła … słabym jedzeniem, nocnymi autobusami z klimą (12 stopni nocą w autobusie sprawia, że zaczynasz tęsknić za ciepłym łóżkiem;)) i koniecznością pilnowania non stop dziecka przed latającymi po ulicy psami czy przed wpadnięciem w dziury w chodniku.. z drugiej strony warto zobaczyć Inle Lake, Bagan czy Shwedagon Paya w Rangun (https://www.tasteaway.pl/2015/01/29/birma-niesamowite-miejsca-musisz-zobaczyc/) 🙂 Jeśli chodzi o Indonezję zachwyciły nas plaże na Lombok i archipelag Gili.. Jawa średnio, ale przez pogodę nie dotarliśmy na wulkan Bromo, chyba największą atrakcję, … na Filipinach niestety nie byliśmy – wiem od koleżanki, która mieszkała tam, że są boskie, nieskalane tłumem plaże, ale że kuchnia gorsza.. a kiedy planujesz wyprawę? 🙂
Milena - onourway.pl
Właśnie poczytałam relację i jeśli będzie mi dane to tam wyceluję w Singapur na start 🙂 bo uwielbiam azjatyckie jedzenie! planuję jechać w lutym/marcu 2016. Tym razem sama :). Mam nadzieję, że mnie psy nie zjedzą 😉
Natalia - tasteaway.pl
Singapur jest zdecydowanie przepyszny!!!! 🙂 myślę, że to super miejsce na start! 🙂 my chyba też jakoś zimą do Azji uderzymy 😉