Pamiętacie Ubud, tarasy ryżowe i zwariowane makaki, wykradające banany i Coca Colę turystom odwiedzającym Monkey Forest? No to czas zmienić miejsce akcji! Będzie klimatycznie, bardzo balijsko i zdecydowanie romantycznie! 🙂 Z Ubud ruszamy w okolice Seminyak i plaży Canggu. To tam znajduje się kolejny cel w naszym wypoczynkowym etapie podróży: urokliwy, pełen rzeźb Tugu
Na początku zeszłego roku mogliśmy w Warszawie obserwować prawdziwy boom na chińskie pierożki dim sum. Jak grzyby po deszczu powstawały nowe bary z dim sumami, chociaż jeszcze kilka miesięcy wcześniej ciężko było je w Warszawie uświadczyć – ewentualnie w tych droższych chińskich restauracjach i nie zawsze smaczne. Skakaliśmy z radości, bo pierożki przygotowywane na parze
Archipelag Gili marzył mi się od początku. Bo podobno rajskie plaże, błękitna woda, biały piasek i to wszystko, co widzisz przed oczami, gdy myślisz o plaży idealnej. Najpierw zdjęcia mojej przyjaciółki z podróży poślubnej, potem ktoś dorzucił, że na jednej z wysp archipelagu, Gili Trawangan, można znaleźć jedne z najpiękniejszych plaży świata! Będąc na Bali,
Śniadanie… od dziecka słyszymy, że to najważniejszy posiłek dnia, że powinno dostarczyć siły i energii na wiele godzin, że powinno być pożywne i zdrowe. Nie wiem, jak Wy, ale ja do dziś pamiętam ten domowy przymus, by zjeść coś przed wyjściem do szkoły, nawet jeśli o 7.00 masz totalnie zaciśnięty żołądek! Teraz, chociaż lubię jeść
Pierwsze miejsce, w którym „wylądowaliśmy” na Bali to Ubud – wspominałam o nim pisząc o uroczym Amori Villa. Ubud plaży nie ma, ale poza licznymi galeriami sztuki, sklepikami z kolorowymi pamiątkami i drewnianymi penisami (???) oraz urokliwymi, ale raczej drogimi restauracjami, ma też całkiem fajne atrakcje – dla dorosłych i dla dzieci. Nasz Maks
Spróbujcie sobie wyobrazić miejsce idealne… idealne do relaksu, beztroskiego leżenia na leżaku, kiedy jedynym zmartwieniem jest czy przekręcić się na drugi bok, co zjeść na obiad i … największy dylemat: popływać w basenie czy może poczytać książkę? Miejsce, w którym można naprawdę rozkoszować się nicnierobieniem i zapomnieć o całym świecie. Właśnie takich miejsc lubimy zwykle
Nie będę Wam znów pisać, jak bardzo zakochałam się w Singapurze (bo ja chyba bardziej niż Łukasz!) i nie będę też nudzić, że tęsknię za tamtejszą kuchnią, chociaż tęsknię bardzo mocno, bo jak dotąd na Jawie trafiliśmy tylko na 3-4 miejsca naprawdę godne uwagi, w tym 2 w Dżakarcie! Nie mówię, że w Indonezji jest
Walentynki… Dla wielu absurdalne święto, pełne tandetnych serduszek, bezmyślnie zapożyczone ze Stanów. Sztuczne i niepotrzebne, bo przecież miłość trwa cały rok, cały rok powinno się okazywać uczucia, a nie w ten jeden dzień, bla, bla, bla. Dla nas walentynki to jeden z pretekstów. Pretekstów, które można fajnie wykorzystać i zrobić z nich swoje własne święto.
W różnych warunkach mieszkaliśmy podczas tej podróży. Jesteśmy w drodze 29 dni, zmienialiśmy kraje, miasta, spaliśmy w 13 hotelach! W Dubaju, w Bangkoku, w Rangun, w Mandalay, w Bagan, nad Inle Lake, znów w Rangun, w Singapurze, w Dżakarcie, w Bandung, w Garut, w Pangandaran i teraz w Yogyakarcie. Czasem 1 noc, czasem 2 lub
„A co on tam będzie jadł?? Co będziecie mu dawać do jedzenia??!!” to chyba ulubione pytanie zadawane nam przez babcie i prababcie Maksa przed każdą egzotyczną podróżą! Zwykle pytaniu towarzyszy załamywanie rąk i przerażenie w oczach, bo jak ich kochany wnuczek, którego one dokarmiają rosołkiem, zupką pomidorową, klopsikami i paróweczkami prosto z Krakowskiego Kredensu ma